Plener foto-przyrodników w Szklarskiej Porębie
"Andrzejada 2001"

23-25 lutego 2001

Relacje i opinie uczestników



2001-02-25 16:34 - Marek Moi

Witam,
pieruńsko jestem zmęczony i zaraz idę spać, ale najpierw chcę podziękować za plener w Szklarskiej. Podziękowania dla wszystkich plenerowiczów za wspaniałą atmosferę i zabawę :) Szczególne podziękowania dla Andrzeja za zorganizowanie świetnej lokalizacji i za "zaklepanie" niesamowitej, zimowej pogody. Było ekstra.

Moją wersję foto-relacji z pleneru postaram się pokazać za jakiś tydzień.

Dobranoc,
Marek ;)


2001-02-25 19:46 - Fgraf

Już jesteśmy!!!!
Ale zima !!!!!!!! Obłęd i odlot, dwa w jednym a do tego słonce!!! Bosko było, wymodliłem sobie ten śnieg ....... innym również :-)) Olek Stacherski już w domu, Fgraf, Fgrafka i Fgrafiątko również ;-)) Ciekawe czy reszta dotarła ???? i kiedy ?
Było ciężko,,, Dwie grupy na jednej ławce,,,,, Trzymałem rękę na spuście,,,, Pyzik chodził z odbezpieczonym granatem,,,, Byliśmy w mniejszości,,,,,,, Łukasz Stępień wyciągnął taką artylerię, że wszystkich powaliło na kolana, Nie mieliśmy szans .......... Ale dał czadu,,,, Slajdy były nie z tej ziemi !!!!! Pyzik nie pozostał dłużny.... Lecz wcześniejsze panoramy Borczyka (ten się przygotował do pleneru !!!!) dały wszystkim do wiwatu ....... 3m panorama !!! To jest coś, to nie to co widzieliście na ekranie..... Do tego Zbyszek Borczyk zaaplikował nam coś ze Szkocji, autora nie znam ale dobrze wchodziło :-))) O 5.30 doszliśmy do wniosku, że szkoda iść spać bo zaraz będzie wschód słońca !!!!
Potem trzech gniewnych Łukasz Stępień, Marek Moi i Olek Stacherski wyszli zdobywać szczyty ........ Widzieliśmy ich przez nasze 500mm,,,,,, takie przecinki na halach:-)) Wrócili wieczorem,,,,, Jak Oni wyglądali !!!!!!!!! Mamy ich na zdjęciach i na kamerze :-)))))) Trzy lodowe sople z Antarktydy !!!! Silne chłopy !!!!
Pozostali, bardziej osłabieni pstrykali w dolinach ...... Materiał był marnowany co sekundę, nawet Jarek Wąsikowski naciskał migawkę zbyt często ..... Moja Minolta zaliczyła kilka zasp i zaczęła się sypać :-((( Co prawda dociągnęła do końca pleneru, ale teraz już ledwie zipie,,,,,,,, Chyba będę miał nowy aparat !!!! Z czego się bardzo cieszę :-))))))) Poleciały mi 4 filmy, Fgrafka zrobiła dwa,,,,,, to już jakieś osiągniecie. Krew się nie polała,,,,,, Ludzie są cudowni !!!!,,,,,,, Plener to lekarstwo na wszystko !!!!! Już mamy ustalenia na następny,,, Jarkowisko w drodze !!!! Andrzejada to już historia moich opon i przegranej Pyzika oraz integracji obu grup,,,, Ci co nie dojechali ..... co tu gadać.......... aleście dali ciała !!!!!!!
Żałujcie !!!!!
Nie sposób nie wspomnieć Robaczka,,,,,,,,,,,, To dzięki jego schronisku było odlotowo,,,, Jeszcze nie raz się tam spotkamy.............Tego się nie da opisać,,,, Trzeba tam być i już .......

PS. Straty własne ,,,,, 2 opony do wymiany,,,,,,, zakład Pyzika o mój dojazd (nie dotarłem o własnych oponach,,,, moje oponki wyglądają jak pocięte skalpelem),,,,, Pyzik, następnym razem mądrzej się przygotuję i Was zaskoczę! Wtedy wygrasz zakłady....Vitara dojedzie wszędzie!....
Pozdrawiam i dziękuję organizatorowi Andrzejowi, oraz wszystkim uczestnikom pleneru.

Henryk,,,,,,,,,,, Anna i Asia Niewieczerzał
Hej!


2001-02-25 20:43 - Pyzik

Ja również już dotarłem do chatki i idę prosto spać.
Dzięki Andrzeju za wspaniały plener. Tradycja rozpoczęta przez Henryka henrykowiskiem, została godnie podtrzymana...:-)

Pyzik


2001-02-25 22:58 - Zbyszek Borczyk

Witam,
No tak. Miał być plener a tu co Andrzeju ?
Najpierw okazało się, że to zimowa wersja Camel Trophy.
Później się okazało, że to równocześnie obóz kondycyjny przed nową zimową wyprawą Kamińskiego na biegun zimna.
A na koniec okazało się, że to spotkanie "kółka fotograficznego" z kompletnym brakiem szacunku dla materiału, sprzętu, i o zgrozo - dla literatury i polityki.
Jarek i Henryk - zawiodłem się na Was. Nie ze mną takie numery. Przewidując najgorsze scenariusze i światowy spisek zaopatrzyłem się przezornie w łańcuchy, sanki, worek filmów, długie argumenty i klasykę światową. A zostawiając granatnik w domu ogłuszyłem Was kompletnie. Wasz podstępny plan się nie udał. I proszę mi nie zarzucać kłamstw i oszczerstw - mam zabezpieczone dowody na 4 rolkach w czarnych pudełkach. Już jutro ujrzą światło dzienne. Łukasz nie daruję Ci wyrwania okładki z książki. No i jak można tak sadystycznie znęcać się nad ludźmi. Ale wieści szybko się rozchodzą. Już dziś wykupiono wszystkie znaczki we Wrocławiu. Ten list zostanie wysłany jako ostrzeżenie na WSZYSTKIE grupy przyrodnicze.

żywy i cały
zbyszek


01-02-26 07:42 - Aleksander Stacherski

Cześć.
UFFFFFF, zakończył się naprawdę CUDOWNY plener w Szklarskiej Porębie. Niech naprawdę żałują Ci którzy nie przyjechali, niezależnie od powodu, i wymówek.
Wszystko zaczęło się już w piątek. Dojazdy. Jednym się udawało, innym nie. Ja jechałem na miejsce z Henrykiem, jego żoną i córką. Samochód zapakowany tak, że nawet bakteria się nie wciśnie. Bagażnik, przednie siedzenia, kolana, gdzie się tylko dało leżał nasz ekwipunek. Henryk odważnie ruszył w trasę. W czasie drogi dołączył do nas Jarek Wąsikowski. Szło nieźle do czasu gdy zaczęły się podjazdy pod górki. Ośnieżone drogi, korki i LETNIE opony w samochodzie Henryka. Trzy najgorsze koszmary plenerowego dojazdu. Henryk nie dawał za wygraną i za wszelką cenę chciał dojechać na miejsce. Mimo wysiłków nie dał rady. Doszło nawet do tego, że tak zawzięcie podjeżdżał pod wzniesienia, że poczuliśmy SWĄD palonej na ŚNIEGU (-8C) gumy z opon. Nie było wyjścia, wzięliśmy taksówkę, przepakowaliśmy wszystko co niezbędne i pojechaliśmy. Dojechaliśmy pod drogę prowadzącą do "Chaty Robaczka", naszego schronienia. Dojechaliśmy na miejsce, ale jeszcze trza było to wszystko tam wnieść (ufffff, uffff). Po drodze do chaty widzieliśmy jeszcze procesję z drogi krzyżowej. Ludzie z pochodniami, świeczki w śniegu, piękny widok (i kilka zdjątek). Na miejscu Powitania, Uściski, Nowi (starzy) znajomi, śmichy chichy i pierwsze "nowele" dla poprawienia nastrojów. No i zaczęło się gadanie i pierwsze odbitowiska. A było o czym gadać i co pokazywać. Odbitki małe i duże, paaaaaaaaaaaanoramy Zbyszka o 2 metrowej długości, rozmowy na WSZELKIE tematy, dalsze "nowele i powieści", i rozmowy i paaaaanoramy i odbitki, i rozmowy i "nowele", rozmowy, rozmowy, dyskusje, śmiech aż do rozpuku, rozmowy. Naprawdę było o czym i z KIM gadać. Tak gadaliśmy bez przerwy aż do późna (5 rano), gdy już większość ludzi się wykruszyła i zostało tylko trzech wytrwałych, którzy stwierdzili, że już nie opłaca się kłaść i trzeba poczekać na świt. Wśród tej trójki byłem i ja. Pogoda była NIESAMOWITA i NIEBYWALE piękna. Śnieg po kolana, mróz do -13C i piękne SŁOŃCE towarzyszyły nam cały czas. To było coś pięknego. Tyle śniegu to żaden z plenerowiczów nie widział co najmniej od 10 lat. Patrzeliśmy i patrzeliśmy i napatrzeć się nie mogliśmy. Z pogodą na ten plener trafiliśmy nie w dziesiątkę ale w JEDENASTKE. Naprawdę czegoś takiego to się zupełnie nie spodziewaliśmy. W sobotę jakiegoś pięknego wschodu słońca nie było, mimo tego że się poświęcaliśmy i czekaliśmy całą noc na wschód. Ale po południu i wieczorem, to było coś. Większość plenerowiczów została w okolicy Chaty Robaczka, ale znalazło się trzech odważnych, którzy postanowili "zaszaleć" i poszli w góry na ten wspaniały kopny śnieg. Łukasz Stępień, Marek Moi i ja poszliśmy w góry. Oj, co to była za wyprawa. Śnieg najpierw po kolana, potem po pas i głębiej. Las był całkowicie zasypany, na każdej gałązce była 20cm warstwa śniegu, wszystko schowane pod śniegiem i tylko nieliczne tropy zwierząt, kilka ptaszków i trzech "POSTRZELEŃCÓW". Widoki i cała magia takiego zasypanego śniegiem lasu zapierała dech w piersi. Dotarliśmy na szczyt i tu nas już całkiem zamurowało. Takich widoków i światła to się żaden z nas nie spodziewał. Niestety musieliśmy się dość szybko stamtąd ewakuować. Obiecujemy razem w trójkę osobną dokładną i popartą zdjęciami relację z tego "wyczynu" w formie strony. Wtedy zobaczycie jak może wyglądać zima. Gdy wróciliśmy do Robaczka opowieściom z wyprawy nie było końca. Zdjęcia pamiątkowe, film i rozmowy. To wszystko długo będziemy pamiętać. Po tych wojażach i 48 godzinnym dniu w sobotę wyjątkowo szybko wszyscy jak jeden mąż poszliśmy spać. W niedzielę wstałem jako pierwszy, by zdążyć na wschód słońca. Wschód był PRZEPIĘKNY, pomarańczowy i bardzo mroźny. Dzięki temu mrozowi śnieg skrzył się milionami kryształków lodu, coś niesamowitego. Jeszcze nim słonce wyszło zza gór dołączył do mnie Łukasz i dalej już razem się delektowaliśmy się tym pięknem. W czasie tego porannego fotografowania doświadczyłem po raz pierwszy "padnięcia" baterii. Chcę wykonać pomiar a tu mi diody gasną. Ale przezorny zawsze ubezpieczony, miałem dodatkowe baterie i je na tym mrozie wymieniałem, cztery malutkie bateryjki. Na tym poranku byliśmy krotko - zaledwie "kilka chwil". Jak wróciliśmy całe towarzystwo zaczynało się dopiero budzić, przespali najlepszy moment na zdjęcia. Około 10, wszyscy plenerowicze zebrali manele i pojechaliśmy nad Wodospad Szklarka. Lód, lód i jeszcze raz lód, to były teraz nasze tematy. Niesamowite formy lodu i śniegu. Koty, ptaki, myszy, to wszystko można było odnaleźć w tym wszystkim. Każdy musiał tez upolować spadający z drzew śnieg. Tutaj powstały też pamiątkowe grupowe zdjęcia. No i najsmutniejsze chwile także miały tu miejsce. Trzeba już było ZAKOŃCZYĆ plener. Niestety wszystko co piękne kiedyś się kończy. Musieliśmy się pożegnać ze sobą, śniegiem, słońcem i z całym majestatem gór. Jednak wszyscy jak jeden mąż stwierdziliśmy że TU jeszcze kiedyś wrócimy.

No i skończyło się. Skończył się NIESAMOWITY plener w Szklarskiej Porębie. Obfitował w przygody, dopisała pogoda, dopisali plenerowicze. To był plener, który nie szybko zniknie z naszych codziennych myśli. To ile przeżyliśmy i widzieliśmy zostało na zdjęciach, zostało w pamięci i w sercu. Naprawdę NIESAMOWITY, WSPANIAŁY i NIEZAPOMNIANY plener. WIELKIE podziękowania dla organizatora, uczestników i matki natury za tak wspaniałe przeżycie, wspomnienia i miejmy nadzieje zdjęcia.

Jest poniedziałek 7.13 gdy kończę ten list. Siedzę w domu przy komputerze ale NADAL JESTEM TAM i nieprędko wrócę.

Z poważaniem
Aleksander Stacherski


2001-02-26 10:19 - Pyzik

>No i jak można tak sadystycznie znęcać się nad ludźmi.
>Ale wieści szybko się rozchodzą. Już dziś wykupiono wszystkie
>znaczki we Wrocławiu.
>Ten list zostanie wysłany jako ostrzeżenie
>na WSZYSTKIE grupy przyrodnicze.

Dokładnie! Łukasz dał nam nieźle do wiwatu. Pokaz zrobił również i na mnie niesamowite wrażenie, ale co najważniejsze oglądając te slajdy naprawdę sporo się nauczyłem w zakresie co i przede wszystkim o jakiej porze fotografować. Nie ma co się załamywać, tylko należy wyciągnąć wnioski z lekcji Łukasza i fotografować, fotografować i jeszcze raz fotografować ... tym bardziej, że i tak nie mamy wyjścia, bo jak sam Zbychu mówisz znaczków już w sklepach zabrakło ;-))))))))))))).

wyspany ;-)
Pyzik


01-02-26 14:50 - Jarek Wąsikowski

Witajcie serdecznie
Jeśli chodzi o sprawozdanie z minionego pleneru w Szklarskiej Porębie to chyba wszystko istotne zostało już napisane. Pozostaje garść osobistych refleksji. Po pierwsze nie spodziewałem się takiej ilości śniegu. Moje auto nie jest wyposażone w zimowe opony ani łańcuchy, bo jest to w Wielkopolsce patent równie użyteczny jak klimatyzacja w Laponii. Skutkiem tego było moje opóźnienie w dotarciu na plener. Straciłem przez to cały wieczór dyskusji i czytania w gronie przyjaciół. Zyskałem za to brak szkód w samochodzie oraz nocny plener w Cieplicach. Następnego dnia rano podjąłem próbę dotarcia do grupy i tym razem zakończyła się ona pomyślnie. Około godziny 11 dotarłem na miejsce (wyruszyłem z Cieplic o 8 a do pokonania było tylko 18km). Po entuzjastycznym powitaniu przystąpiliśmy do uprawiania naszego hobby, zwłaszcza że pogoda zaczynała się poprawiać. Ujrzane widoki, piękna okolica, wspaniałe towarzystwo z nawiązką wynagrodziły trudy podroży. Zarażony ogólnym optymizmem i urokiem oglądanych plenerów poddałem się presji chwili i otoczenia i naciskałem spust bardzo często. Później nadeszło opamiętanie. Czy aby każdy motyw wart był uwiecznienia? Czy aby każdemu zdjęciu poświęciłem wystarczającą uwagę by osiągnąć zamierzony skutek ? Czas pokaże. Dziś wieczorem będę oglądał wyniki na ekranie. Wieczorem odbyło się slajdowisko. Jest to już chyba tradycyjnie "mocny punkt" każdego pleneru. Było tak i tym razem. Przepiękne zdjęcia. W niedzielny poranek udaliśmy się nad wodospad Szklarka. Wspaniałe miejsce i kryształowa pogoda dostarczyły nam niebywałych możliwości do marnowania materiału fotograficznego. Na koniec pamiątkowe zdjęcie: szaleńczy bieg bandy fotografów pomiędzy rozstawionymi statywami do miejsca, na które przed chwilą ustawiło się ostrość, i to wszystko na czas by zdążyć przed samowyzwalaczem. Tym razem chyba wszyscy zdążyli. Potem już tylko pożegnania i droga powrotna. Na szczęście drogowcy uporali się już z problemem.

Na koniec tej relacji pozostaje podziękować wszystkim uczestnikom a w szczególności Andrzejowi za wkład pracy w organizację spotkania.

Jarek Wąsikowski

PS. Następny plener już niedługo. Koniec marca w Wielkopolsce. Szczegóły wkrótce ale już dziś zapraszam.


01-02-26 16:27 - Andrzej Woźnicki

Witam wszystkich gorąco!
Uff - dopiero teraz znalazłem chwilkę. Prawie trzy dni plenerowe minęły strasznie szybko. Ledwo co przyjechaliśmy i już trzeba było się zbierać. Cieszę się, że wszyscy dotarli - wybaczcie za pewne problemy :) ale chyba podwójnie zamówiłem śnieg :-). Dzięki wszystkim za obecność i aktywne uczestnictwo we wszystkim. Mam nadzieję, że w Waszych wspomnieniach każdy element programu zapisał się milo :)
Ja się nie będę zachwycał, bo mi trochę nie wypada. Ale sam jeszcze nie mogę wyjść z podziwu nad tym czego doświadczyliśmy :) Oby do następnego :)

Pozdrawiam
Andrzej Woźnicki


Powrót