Plażowanie w Toskanii - część II Gdy przebywa się przez dwa tygodnie w czasie gorącego, sierpniowego lata na południu, to trudno jest sobie wyobrazić aby nie zażyć morskiej kąpieli, nawet gdy z góry nastawiało się na zwiedzanie toskańskiej krainy. Powtórzyłem tu wstęp do części pierwszej. Tym razem ciąg dalszy wygląda trochę inaczej, ale uprzedzając zakończenie od razu zdradzam kto jest mordercą. Opisuję tu dlaczego i dokąd nie należy jechać. Nasza druga wizyta na toskńskiej plaży była jednynie przy okazji. Okazją była Pisa. Z Pisy jest całkiem niedaleko nad wybrzeże, więc grzechem by było nie skorzystać z takiej okazji. Relację zaczynam od punktu startu, czyli obiektu, który nie przewraca się chyba tylko dlatego, że w pionie utrzymuje go ciśnienie powietrza wytworzone przez migawki aparatów fotograficznych. Mówię oczywiście o tym obiekcie: ![]() W legendzie atlasu Marco Polo znajduje się niebieska linia opisana jako "Plaża rekomendowana". Kreska taka znajduje się w odległości około dziesięciu kilometrów w linii prostej na zachód od Pisy. Wybierając się na zwiedznie Pisy, z góry założyliśmy wypad nad morze. Po dotarciu do ujścia rzeki Arno pojechaliśmy na południe w stronę Livorno. Zaraz na początku znajduje się letnisko Marina di Pisa. Praktycznie cały odcinek tej części wygląda identycznie - wzdłuż brzegu ciągnie się droga, po której prawej stronie znajdują się kąpieliska, a po lewej stronie idzie kilka równoległych ulic zabudowanych domami letniskowymi. Znalezienie wolnego miejsca parkingowego w sierpniu wymaga odjechania przynajmniej dwie lub trzy ulice od morza. Trzeba dobrze zapamiętać, gdzie się zostawiło samochód, bo wszystko wygląda bardzo podobnie. Na dobrą sprawę nie ma znaczenia, w którym miejscu się zatrzymamy - wszędzie jest tak samo. Wszędzie jest tak samo beznadziejnie - tłok, tłok, tłok i ciasnota. W częściach komercyjnych ciasno upakowane leżaki z parasolami. W częściach komunalnych brak wolnego miejsca na kawałkach skrawków piaszczystych plaż znajdujących pomiędzy wodą a ułożonymi na brzegu ogromnymi kamieniami. Równolegle do brzegu z takich samych głazów są ułożone falochrony, z przerwami co kilkadziesiąt metrów, umożliwiającymy przepływanie małych łodzi. Falochrony powodują, że niezależnie od stanu morza woda przy plażach jest spokojna. Większość ludzi, jeśli już nie obija się o sąsiadów, to moczy nogi w wodzie po kolana również obijając się o sąsiadów. Wydaje mi się, że po prostu nie potrafą pływać. Jedynym rozsądnym wyjściem - pomijając oczywiście wyjście takie, że wyjdzie się od razu z takiego miejsca - jest znalezienie sobie wolnego kamienia bezpośrednio nad wodą. Dno schodzi bardzo łagodnie, więc nie ma problemu z dojściem. Trochę dalej od brzegu robi się całkiem głęboko i tu jest zupełnie luźno, a po dopłynięciu do kamieni można poobserwować już całkiem słusznych rozmiarów kraby i przejść na stronę otwartego morza. Głazy są naprawdę olbrzymie i zalecam ostrożność. Bardzo pozytywnym zaskoczeniem w całym tym tłoku był ogólnie dostępny na plaży natrysk. Opisywana plaża znajduje się w tym miejscu: maps.google Dalej na południe nie ma już kamiennych falochronów, ale rzut oka na zdjęcia satelitarne pokazuje, że prawie całe wybrzeże aż do Livorno to działki z leżakami, czyli "plaże rekomendowane". Poniżej pokazuję kilka dokumentacyjnych zdjęć z Mariny di Pisa. Wzdłuż całego wybrzeża ciągną się takie budynki. ![]() Tu widać fragment łagodnego, murowanego zejścia na plażę i ogromne głazy, na których jest w miarę luźno. ![]() Tak wygląda część piaszczysta ![]() Powiększymy trochę ... ![]() ... i jeszcze trochę. ![]() Jesteśmy chyba dziwakami, skoro przytłaczającej większości takie coś odpowiada. To jest widok w stronę otwartego morza. Tam mało kto dociera i można sobie spokojnie popływać - głębokości są bardzo słuszne, bo pieszo się nie dotrze. ![]() I jeszcze mocno wykadrowany kawałek z widoczną po prawej stronie plażą komercyjną. ![]() Na koniec link do dużej panoramy z widokiem na plażę w Marinie di Pisa w całej okazałości: plaża Na podsumowanie rekomendacja: NIE POLECAM. Zdjęcia: zbyszek |