Hubertówka czyli Zamek Myśliwski, jak nazwa wskazuje przeznaczony głównie, tfuuu, dla myśliwych. Na dole knajpa a na górze pokoje.
|
Tak na dobrą sprawę wszystko zaczęło się podobno od jednego niewinnego telefonu za pięć dwunasta od nudzącego się Jarka Świergonia do nudzącego się Łukasza Stępnia. A dalej to była niekontrolowana wieść gminna. Ostatecznie skończyło się tak jak poniżej.
Na zdjęciu nie ma wszystkich. Na dobrą sprawę nie wiadomo kiedy to się zaczęło i nie wiadomo kiedy się skończyło. Jedni przyjechali wcześniej, drudzy później, inni na koniec ale zostali dłużej. Niektórzy wyjeżdżali na dzień do pracy, jeszcze inni dochodzili na wieczór. Wielkie podziękowania należą się Agnieszce i Jarkowi Świergoniom - to właśnie oni tak się nudzili. A dziękują oczywiście Małgosia i Jarek Wąsikowscy, rodzina Tęczyńskich z uroczą Zosią, Arleta i Andrzej Woźnicki, rodziny Czajkowskich, Niewieczerzałów i Borczyków w pełnych plenerowych składach, jeszcze Łukasz Stępień z Aldoną i milutką Julką. Nie zapominam o Kaziku Laskowiczu odwiedzającym nas wieczorami.
I oczywiście Piotr Pyziołek, o którym zgodnie już z tradycją znowu zapomniałem :-)))
|
Były oczywiście wyprawy w teren rano, wieczorem i w południe, gril, ognisko, gry świetlicowe, zdjęcia, slajdy (piękne, piękne, z brawami dla Łukasza), obiad. Obiad :-) Cóż. Nie zawsze. Nie dla wszystkich. Czasem nie to co się chciało. Co z tego, że w porze kolacji. Pan prosił o ciepły ? Ale jak już ktoś dostał to był palce lizać.
A w przerwach pogaduszki przy zimnym piwie branym na krechę u barmanki.
|
No, wstawać. Żaby rechoczą a my tu siedzimy.
|
I tak przez cały dzień ... a w nocy
|