W I O S E N N A H I S T O R Y J K A Z U S Z A M I |
|||
9 marca, poniedziałek Zaczynam się martwić, czy innego miejsca sobie nie szukają, bo sów ani śladu, a wieczorem słychać pohukiwania. 10 marca, wtorek Znowu popaduje i nadzieja wróciła. Jedna siedzi na świerku. A druga? Może gniazdo już szykują? Niestety, na starym gnieździe nic nie widać. >11 marca, środa Kicha - ani widu ani słychu. 12 marca, czwartek Znowu jest na sośnie przed oknem. Trochę nam ich szkoda, bo pogoda mocno nieciekawa. W dzień drobny śnieżek i dalej chłodno. Widać już wyraźnie, że dzień robi się coraz dłuższy. O 17:50 odlatuje na łowy. Muszę pomyśleć o zakupie jakiejś kamery. O właśnie - trzeba też skończyć montaż filmu z poprzedniego roku. 13 marca, piątek Niedobrze, niedobrze. Piątek trzynastego. Rano pustki, ale wieczorem znajduję jedną na świerku. Koniecznie muszę wypatrzeć, gdzie są jak ich nie ma. Tradycyjnie przed 18 zaczyna się szykować i po kilkunastu minutach odlatuje. 14 marca, sobota Sowy dostosowały się chyba do typowo wiosennej, zmiennej pogody - trudno cokolwiek przewidzieć. Nie ma, to trudno. Uderzamy dzisiaj po południu na śnieżyce do Muszkowickiego Lasu Bukowego. Wróciliśmy. Śnieżyc w bród, pełna kumulacja. |
|||