W I O S E N N A H I S T O R Y J K A Z U S Z A M I |
|||
1 kwietnia, środa Wróciła nadzieja i to w jakim stylu. Sowa siedzi od rana przed kuchennym oknem. Jest piękny, słoneczny dzień. Przynoszę sprzęt do kuchni i w piżamie pstrykam kilka fotek. A wieczorem 10:0 z San Marino. 2 kwietnia, czwartek Środa to wcale nie był prima aprilis. Dzisiaj jest trochę schowana, ale i tak leci z rana kilka klatek na velvi i trochę starym aparatem boba. Cieplutko, sowa siedzi do wieczora. Drugiej dalej nie widać, w gnieździe trudno też coś zauważyć. Gniazdowy świerk ma wyraźnie mniej igieł, coś zmarniał. 3 kwietnia, piątek Wszystko wróciło do normy. Siedzi rano, ale trochę zasłonięta i tym razem bez zdjęć. Po południu, o dziwo, nie ma. Pewnie przez ten upał. 4 kwietnia, sobota Dalej żarówa, sów nie ma. W ogrodzie coraz więcej roboty. Coś mi się wydaje, że na drugim świerku wrony założyły gniazdo. 5 kwietnia, niedziela Dzisiaj nie ruszamy się z domu i potwierdzam, że wrony rządzą na dobre na świerku u sąsiadów. Sów nie widać. 8 kwietnia, chyba środa No tak. Kiedy to było? Prawdopodobnie 3 kwietnia. Sąsiadka wszystko widziała. Szkoda pisać. |
|||