|
Przepraszam za brak piątej kartki, ale zrobiłem sobie z niej samolocik.
31 marca 2009
Miesiąc się kończy i należy zakończyć też historyjkę. To już ponad dwa tygodnie, gdy ostatni raz widzieliśmy sowy. Pora się pogodzić z faktem, że historyjki nie będzie.
Jest tylko jeden problem. I to poważny. O 21:20 (te godziny, to już taki nawyk badacza) Mariola usłyszała przez otwarte okno jakieś pohukiwania. Wystawiam głowę i nasłuchuję.
Rzeczywiście huczy. Próba zlokalizowania kierunku huku nic nie daje, bo huk słychać z tej strony, w którą skieruje się głowę, czyli z każdej. Po obskoczeniu wszystkich okien
zauważyłem JĄ, po ciemku, na bezlistnej gałęzi drzewa (chyba orzech) za ogrodem p. K. - sprawdzę w dzień. Przez lornetkę widać wyraźnie jak pohukuje. Po chwili poleciała w dół, zniknęła i nastała cisza.
W związku z tym odwołuję to, co powyżej napisałem o końcu.... Wrócła nadzieja.
Następna kartka
|